Autor: Kerstin Gier
Ilość stron: 341
Wydawnictwo: Egmont
Moja ocena: 9/10
Podróże w czasie są dość rzadko spotykane w książkach. Nigdy nie czytałam powieści o tej tematyce i być może dlatego trochę sceptycznie podchodziłam do „Czerwieni Rubinu”. Było to zbędne, gdyż Kerstin Gier ma ogromny talent pisarski, a jej książkę z całą pewnością mogę zaliczyć do moich ulubionych.
Gwendolyn Shepherd ma szesnaście lat i chodzi do dziewiątej klasy razem ze swoją kuzynką – Charlottą. Ich rodzina jest nietypowa, gdyż niektórzy jej członkowie posiadają gen podróży w czasie. Charlotta całe swoje dzieciństwo poświęciła na przygotowania do pierwszego skoku w przeszłość. Wszyscy bowiem byli pewni, że to ona odziedziczyła tę umiejętność, lecz pewnego dnia niespodziewanie to Gwendolyn odbywa podróż w czasie. Nieprzygotowana do tego dziewczyna będzie musiała wszystko nadrobić. Na szczęście nie jest w tym wszystkim sama. Pojawia się także drugi podróżnik – Gideon de Villiers. To dość bezczelny i arogancki chłopak, ale jest nieziemsko przystojny. Oboje mają do wykonania tajną misję. Czy uda im się ją zakończyć? Komu Gwendolyn może zaufać? I co związanego z fabułą ma tytułowa „Czerwień Rubinu”?
Akcja toczy się bardzo szybko, a autorka miała oryginalny pomysł na fabułę. Wśród tych wszystkich powieści o wampirach „Czerwień Rubinu” jest cudownym powiewem świeżości. Bardzo spodobał mi się „Spis Najważniejszych Osób” na końcu książki. Czasami się gubiłam i nie wiedziałam „kto jest kim”, a wtedy otwierałam ostatnią stronę i wszystko było jasne.
Z bohaterów najbardziej polubiłam Gideona. Na początku arogancki i niezbyt miły, lecz z biegiem czasu coś się w nim zmienia. Gwendolyn również mi się spodobała. Jest pogodną dziewczyną, a nie szarą myszką jak większość głównych bohaterek w książkach. Spodobało mi się to, że autorka użyła dość niespotykanych imion w swojej powieści, np. Miro, lady Arista, Glenda, Gideon czy Gwendolyn.
Czytając książkę odniosłam wrażenie, że Kerstin Gier nie za bardzo ma pojęcie o życiu kilkaset lat temu. Nie mówię, że ja się na tym znam, lecz wydaje mi się, że ludzie w tamtych czasach używali trochę innego języka i inaczej się zachowywali. Takie jest moje odczucie, lecz mogę się mylić ;)
Książkę oceniam bardzo dobrze, a „Trylogia czasu” trafia do moich ulubionych serii. Z ogromną niecierpliwością czekam na drugą część cyklu – „Błękit Szafiru”, która ukaże się w Polsce już niebawem. Tymczasem gorąco Wam polecam „Czerwień Rubinu”.